Nasza czerotygodniowa praca w Baku polegała na organizowaniu zajęć dla dzieci pochodzących z rodzin przesiedlonych z Górnego Karabachu. W latach 90. obszar ten, należący do Azerbejdżanu, został zajęty przez Armenię i konflikt ten trwa do dzisiaj. Mieszkańcy tamtego regionu zostali przesiedleni w inne miejsca – głównie do Baku i Gandży. Mieszkają w niewielkich mieszkaniach, czy wręcz klitkach, w ciężkich warunkach. Większość z nich nie pracuje. Żyją w przeświadczeniu, iż kiedyś wreszcie wrócą „do domu”. Dzieci, z którymi pracowałyśmy, urodziły się już w Baku i właśnie to miejsce jest ich domem, chociaż może nie takim, jaki sobie wymarzyły.
Jednego dnia udało nam się odwiedzić azerską szkołę i z jedną z klas pojechałyśmy odwiedzić sierociniec – wcześniej uczniowie zebrali prezenty dla dzieci z sierocińca. Był poczęstunek, wspólna zabawa i oczywiście pamiątkowe zdjęcia.
To był wyjątek – na co dzień miałyśmy do dyspozycji „świetlicę”, która była jednocześnie magazynem dla wszystkich mieszkańców. Organizowałyśmy dzieciom gry, konkursy, lekcje angielskiego czy geografii. Podzieliłyśmy je na dwie grupy wiekowe, bo dzieci było naprawdę sporo jak na nas dwie. Młodsze praktycznie nie mówiły nic po angielsku i większość czasu upływała na zabawie. Ale ze starszymi po miesiącu widać było postęp – „rozgadali się” i słaby początkowo angielski na koniec był już całkiem komunikatywny:)
|
||